W niedzielnym pożarze obozu dla uchodźców w Bangladeszu spłonęły dwa tysiące domów. Ponad 12 tys. uchodźców pozbawionych jest dachu nad głową.
- Kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Mjanmie [dawna Birma], mieliśmy wiele problemów… spalono nam tam dom – opowiada Reutersowi mieszkaniec spalonego obozu położonego niedaleko miasta Koks Badźar w Bangladeszu. – Teraz spotkało nas to po raz drugi – dodaje.
Pożar wybuchł o 8.45 czasu polskiego i momentalnie objął cały obóz. Trwał trzy godziny i pochłonął dwa tysiące prowizorycznych domów - w większości zbudowanych z bambusa i brezentu. 12 tys. uchodźców z Mjanmy straciło miejsce do życia. Spłonęło również 35 meczetów i 21 szkół. Władze wciąż nie podają liczby ofiar.
Banglijska policja aresztowała jednego mężczyznę, ale wciąż oficjalnie nie potwierdzono, czy powodem pożaru było podpalenie.
W obozie niedaleko Koks Badźar mieszka milion ludzi. Czystka etniczna w Mjanmie
Obóz zamieszkują muzułmańscy Rohingya z sąsiedniego stanu Arakan w Mjanmie. Jak podkreśla obecny sekretarz generalny ONZ Javier Gutierrez: „jeden z najbardziej dyskryminowanych, a może nawet najbardziej dyskryminowany z ludów na planecie".
Rohingya uciekali przed pogromami do Bangladeszu już w latach 90. XX w. Jednak największy exodus nastąpił w 2017 r., gdy armia birmańska wkroczyła do Arakanu. Oficjalną przyczyną była walka z fundamentalistami islamskimi, którzy wcześniej zaatakowali trzy posterunki policji. Interwencja wsparta przez miejscowych buddystów i mnichów buddyjskich spowodowała liczne gwałty i mordy, które zmusiły ponad milion Rohingya do ucieczki do Bangladeszu. W Arakanie pozostało ich ok. 600 tys.
W styczniu 2020 r. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze zwrócił się do władz Mjanmy, by uchronili pozostałych Rohingyów od kolejnych pogromów.
Birmańczycy przekonują, że Rohingya to ludność napływowa, ściągnięta z Indii przez Brytyjczyków, którzy rządzili Mjanmą (Birmą) do 1948 r. Oni sami twierdzą, że ich przodkowie byli arabskimi kupcami i że w Arakanie mieszkają od pokoleń. Potrzebna pomoc
- Zapewnimy, że żaden z nich [uchodźców[ nie będzie spać pod gołym niebem – mówi CNN nadinspektor banglijskiej policji Mohammad Mahfuzul Islam. – Każdemu zapewnimy prowizoryczne schronienie, m.in. w meczetach i ośrodkach kultury, które przyjmują bezdomnych.
Na pożar zaczął też reagować świat, który pod wpływem wojny w Ukrainie i trzęsienia ziemi w Turcji oraz Syrii odwrócił uwagę od Rohingya, którym zaczął grozić nawet głód. „Niedzielny pożar to upiorne przypomnienie ponurej przyszłości, jaka czeka dzieci w Koks Badźar" – napisała w oświadczeniu organizacja Save the Children. “Ogromny ogień pozbawił poczucia bezpieczeństwa oraz skromnego dobytku wiele rodzin, które i tak cierpią na skutek niedożywienia[…]”.
W poniedziałek mieszkańcy powrócili na pogorzelisko, by szukać ocalałego dobytku.